Prócz bloga, na którym dokumentuję nowe umiejętności Kuby od jakiegoś czasu, piszę również dziennik od dnia narodzin mojego krasnala. Na razie moje zapiski mam na komputerze, ale czuję nieodpartą potrzebę, by przelać je na papier. Ja to chyba jestem w kwestii słowa tradycjonalistką, choć lepszym określeniem może byłoby blogująca tradycjonalistka (czy jest w tym sformułowaniu sprzeczność???). Papier to papier, a moje słowa niech będą osobistymi gryzmołami, a nie bezduszną czcionką. Marzę sobie, że kiedyś po wigilijnej kolacji przeczytam mojemu Kubie i całej rodzince te wspominki i będziemy się wszyscy śmiać i płakać ze wzruszenia jednocześnie. A brzuchy i buzie będą nas przyjemnie bolały od śmiechu, a policzki będziemy mieć mokre od łez.
Oto fragment mojego pamiętnika. No i jak tu nie płakać:
04.02.2012
Wczoraj mama i
tata byli na zakupach i w tym czasie babcia Marysia zajmowała sie Kubusiem. Gdy
rodzice wrócili, Kubuś wygłupiał się z babcią i
dostał pierwszego ataku śmiechu....ogarnęła go głupawka i śmiał się jak
mały dorosły człowieczek.
Ps. Kuba urodził się 11.10.2011. Miał wtedy prawie 4 miesiące:)
Na zdjęciu Kuba jest starszy i też ma głupawkę:)
Fajnie - szczęśliwy maluch. Nasz tez już zaczyna mieć takie śmicho-chichowe fazy! Uwielbiam to!
OdpowiedzUsuńto niezapomniane chwile:)
Usuń