Siedzę sobie w domu...za oknem szaro, buro....owinęłam się kocem prawie po same uszy....i wracam myślami do ciepłej Sycylii. Nie wiem na ile wspomnienia rozgrzeją atmosferę wokół. Najlepiej byłoby zapaść w zimowy sen. (Misie mają dobrze.....przesypiają najzimniejszy okres roku....ewolucyjne cwaniaki). Póki co zamieszczam kolejne zdjęcia z podróży po Sycylii. Oby i wam zrobiło się cieplej i raźniej. A ja tak na wszelki wypadek przygotuję sobie gorącą czekoladę na rozgrzewkę. mniami
niedziela, 31 października 2010
wtorek, 26 października 2010
Caltagirone
Podążając konsekwentnie tropem wspomnień sycylijskich, chciałabym opowiedzieć dzisiaj o Caltagirone. Jest to miasteczko na wzgórzu - prawdziwa "królowa ceramiki", figurująca na Liście Światowego Dziedzictwa Kulturowego i Przyrodniczego UNESCO. Na każdym kroku przypomina o swoim osobliwym charakterze. Ceramiczny zawrót głowy...Początkowo zaskakują nas kafelkowe elementy na tablicach informacyjnych, znakach, latarniach, mostach, balkonach, a nawet koszach na śmieci. Z czasem oswajamy się i wtapiamy w mozaikowy krajobraz, zaglądając do tradycyjnych sklepików, wypełnionych po brzegi kolorowymi cudeńkami. Największą atrakcją Caltagirone są schody prowadzące do Kościoła Świętej Maryi Górskiej - Scala Santa Maria del Monte, ozdobione ręcznie malowanymi płytkami. Schody Hiszpańskie w Rzymie w liczbie 138 stopni bledną przy tych z Caltagirone, których jest aż 142!!!!!
Dziś aż trudno uwierzyć, że niewiele brakowało, by miejscowe rękodzielnictwo przestało istnieć. Na szczęście miejscowy ksiądz L. Sturzo widział siłę w tradycji i nie pozwolił jej upaść w konkurencji z tańszymi wyrobami fabrycznymi. Założył szkołę ceramiki, w której starzy, doświadczeni rzemieślnicy przekazywali swoje umiejętności i tajniki młodszym. Tym sposobem Caltagirone może się pochwalić wciąż żywą tradycją, którą kultywuje ponad 70 mistrzów sztuki ceramicznej.
Kto może, niech przyjedzie do "Twierdzy Waz" 24 lub 25 lipca, gdyż ma tu miejsce wtedy niezapomniane widowisko La Scala Illuminata na cześć św. Jakuba, w trakcie którego schodami w dół płynie olśniewający, migoczący strumień światełek i lampionów. Magiczna illuminacja...Sen nocy letniej....Caltagirone
poniedziałek, 25 października 2010
Hurra!!!
Jestem dziś szczęśliwa jak małe dziecko. Otrzymałam pierwsze komentarze, za które serdecznie dziękuję. I w związku z tym chciałabym ogłosić, że mój blog zaczyna stawiać swoje pierwsze kroki.
sobota, 23 października 2010
Piazza Marina
Piazza Marina to nieduży plac w Palermo, otoczony urokliwymi kamienicami. Tam co niedzielę odbywa się targ staroci ...kto ma szczęście, może trafić na okazję i zakupić wymarzony stary zegar, sycylijską marionetkę, a nawet - co ciekawe - rosyjską matrioszkę!!!
Sercem tego placu jest park Giardino Garibaldi, w którym rosną figowce...figowce iście z horroru, bo to figowce dusiciele.Nie chciałabym się tam znaleźć w nocy...brrrr.....Na drzewach rosną pasożyty w postaci lian, które opadają aż do ziemi, gdzie póżniej zapuszczają korzenie i dobierają się do zapasów wody i innych życiodajnych minerałów drzewa. A bezbronne drzewo mimo, że wygląda na silne jak dąb, zaczyna obumierać i pod jego grubą korą zaczyna się próchnica.
Na placu, prócz oryginalnych drzew, naszą uwagę przykuł jarmarczny, kolorowy wóz, którego właściciel sprzedawał pieczone kasztany.Musieliśmy oczywiście zaspokoić naszą ciekawość i spróbować tych snack-ów...tym bardziej, że pan nas zachęcał słowem mangiare (z tłumaczeniem z języka włoskiego na język migowy). Smak kasztanów przypomina słodkawe ziemniaki ....żaden rarytas, ale warto przetestować na własnych kubkach smakowych.
Proszę mi wierzyć, że sprzedawca kasztanów siedzi za kierownicą, choć jest praktycznie niewidoczny za sprawą wszędobylskich bibelotów i innych gadżetów. Oby tylko on sam widział drogę, którą podąża tym swoim cyrkowym pojazdem.
czwartek, 21 października 2010
Bar Turrisi w Castelmola
Bar Turrisi w Castelmola może zaskoczyć niejednego turystę; niejeden mężczyzna może popaść w kompleksy, a niejedna kobieta może odkryć w sobie niezaspokojone żądze. Niektóre starsze panie w moherowych beretach mogą się oburzyć i trzasnąć drzwiami, bądź uciec z krzykiem. Dlaczego?????? Wszystko za sprawą syna właściciela baru, który w 1975 roku na zawsze zmienił charakter tego wnętrza, nadając mu specyficzny, unikalny decor, wzbudzający skrajne emocje.Wszystko dookoła poczynając od poręczy, przez lustra, lampy, a nawet krany łączy jeden symbol - penis, grecki znak płodności, wolności, fortuny i piękna. Właściciel baru - szczęśliwy mąż i ojciec trzech synów stwierdzil, iż najlepszym symbolem określającym jego rodzinę, jak i kulturę Sycylii jest właśnie penis, co argumentował słowami: "Having had three sons within 5 years, there was one particular symbol that could represent it all".
Kto się nie obawia fallicznych kształtów, czających sie z każdej strony,bądź gdy jego obawy przezwycięża ciekawość, niech wpada do baru Turrisi. By dodać sobie odwagi, można uraczyć się regionalną specjalością - winem migdałowym, po czym wpisać się do księgi pamiątkowej i podziwiać sycylijskie krajobrazy z tarasu tego przybytku. Ja tam byłam i wino piłam, a z Wami mogę się podzielić moimi zdjęciami.
wtorek, 19 października 2010
Wspomnienia z wakacji - Sycylia odc.1
Co kraj, to obyczaj....Do tradycji sycylijskich zalicza się teatr lalek. Wyspiarze tak upodobali sobie ten rodzaj rozrywki, że by zaspokoić ich nienasycony apetyt, zaczęto tworzyć rozbudowane przedstawienia, trwające nawet pół dnia. Pseudonowela teatralna...My nie mieliśmy na to czasu, ale znalezliśmy chwilkę, aby zajrzeć do Antonio Pasqualino International Puppet Museum of Palermo, gdzie można spotkać około 4 tys. 80-centymetrowych postaci.
Jakie było moje zdziwienie, kiedy na drzwiach muzeum zobaczyłam plakat Tadeusza Kantora. Okazało się, że bohaterzy jego sztuki "Maszyna miłości i śmierci" gościli na deskach sycylijskiego teatru i tak pokochali Palermo, że zostali na dobre w muzeum marionetek. Prócz polskich kukiełek, można tam spotkać lalki z New Hebrides, wodne marionetki z Wietnamu, kukiełki z Burmy, Chin, Japonii, Tajlandii, Bali, Kambodży i z wielu innych krajów.
A na koniec mała ciekawostka na temat pierwszych marionetek. Najstarsze kukiełki pochodziły ze starożytnego Egiptu i były niezastąpionym elementem ulicznych pochodów z okazji święta boga urodzaju. Podczas procesji kobiety pociągały za sznurki, wprawiając w ruch towarzyszące im lalki, a właściwie tylko ich .... penisy - od zarania symbol płodności i urodzaju.
Subskrybuj:
Posty (Atom)