Na Starym Mieście w Krakowie stoją już budki ze światęcznymi dekoracjami, drewniane beczki z grzanym winem, stoiska z grillowanymi oscypkami i kiełbasą....Wokół unoszą się zapachy goździków, cynamonu i pieczonego mięsa:) Wyczuwa się świateczną atmosferę...Grzane wino najlepsze jest gdy jest pite na mrozie, na stojąco, z przytupem:) nie jest tak dobre, gdy się je pije w knajpie...
I mnie strasznie ciągnęło na Rynek, by powłóczyć się wokół drewnianych budek........i teraz mam niedosyt....bo było tak mroźno, że nie było mowy o włóczeniu się......ten nasz spacerek był jak strzelanie z procy.....migiem, błyskawicznie.... niemalże przebiegliśmy plac z budkami:(
Tak więc skończyło się na piciu wina i kawy w knajpie.....
Kuba nauczył się w kawiarni zdmuchiwać świeczki:)...niestety nie zdążył, by zaprezentować tą umiejętność na swoich urodzinach....wtedy jej jeszcze nie nabył...widocznie nie był to jego czas......
A poza tym nauczył się dawać buziaki....ale tylko w ten jeden dzień:( teraz już nie chce...hmmmmmmm...nie wiem dlaczego.....może to była magiczna, całuśna niedziela?????
A Kuba wklepuje ochronny krem:) bo mroźno na zewnątrz brrrrrr
Zazdroszcze Ci tego Krakowa... marze o takim wypadzie na Rynek ale nie w lecie, ale wlasnie w okresie Swiat... to musi byc wspaniale... moze kiedys i mnie sie uda :)
OdpowiedzUsuńPozdrowka dla calej rodzinki :)
Kraków jest magiczny:)pozdrawiam
OdpowiedzUsuń