Jednym z najbardziej charakterystycznych elementów irlandzkiego krajobrazu są klify, które trzymają w swych objęciach całą wyspę. Jedne większe, drugie mniejsze; wszystkie zachwycają.
Według Księgi rekordów Guinessa największy klif na naszej planecie znajduje się na Hawajach i wznosi się 1010 m nad poziomem wody. Irlandzkie Cliffs of Moher choć osiągają jedynie 214 m.n.p.m., stanowią jedną z największych atrakcji Szmaragdowej Wyspy. sobota, 26 lutego 2011
wtorek, 22 lutego 2011
Miła niespodzianka
Dziś spotkała mnie miła niespodzianka..........otóż Anuszka i Sylwia sprezentowały mi wyróżnienie. Bardzo mi miło z tego powodu. To naprawdę cudowne uczucie wiedzieć, że ktoś lubi to, o czym piszę i jak piszę; że ktoś podziela moje zainteresowania i rozumie moje achy i ochy nad pięknem otaczającego świata. Dziękuję Ci Anuszko. Dziękuję Ci Sylwio.
sobota, 19 lutego 2011
Czarodziejskie miejsce II
Na dnie Morza Karaibskiego u wybrzeży Meksyku powstaje oryginalne muzeum, które docelowo będzie prezentować zbiór kilkuset rzeźb. By zwiedzić ten intrygujący przybytek - prócz zakupu biletu wstępu, byłoby dobrze umieć nurkować:)...bo to w końcu podwodne muzeum. Ale na szczęście nie jest to konieczny wymóg, bo można oglądać rzeźby z łodzi ze szklanym dnem:)
Na zdjęciach rzeźby brytyjskiego artysty Jasona de Caires Taylora, które zagościły na dnie morza w listopadzie zeszłego roku.
zdjęcia pobrane ze strony fakty.interia.pl
środa, 16 lutego 2011
Z lotu ptaka
Ostatnio pomyslałam sobie, że fajnie by było pojechać do Amsterdamu........tam mnie jeszcze nie było......szczególnie wiosną musi tam być pięknie, gdy całe hektary pól skąpane są w kwiatach. A i w centrum miasta na pływającym rynku można utonąć w kwiatowej toni ....
Mogę się założyć, że nikt nie będzie zawiedziony wyborem kierunku podróży, o czym można się przekonać już na pokładzie samolotu......bo w trakcie lądowania możemy stać się świadkami niesamowitego pejzażu - kolorowego dywanu tulipanów.
fot. Peter Dejong
fot.brightbazaar.blogspot.com
A to zdjęcie znalazło się tu nie przez pomyłkę....po prostu te kolorowe poduszki kojarzą mi się z holenderskimi barwnymi polami.....poduszki made in Holandia????
poniedziałek, 14 lutego 2011
Walentynki!!!
niedziela, 13 lutego 2011
Kobieca torebka....
"Kiedy iluzjonista, za pierwszym razem, wyjmuje z cylindra to co chciał wyjąć,
to jest magia.
Jeżeli kobieta, za pierwszym razem, wyjmuje z torebki to co chciała wyjąć,
to jest..........cud".
Ja należę do grona kobiet, które uwielbiają torebki...Mam ich sporą kolekcję, i nie mam dość......a gdy jakaś się uśmiechnie do mnie z wystawy sklepowej, to nie ma mowy, bym jej nie kupiła.....niezależnie od tego, czy jej potrzebuję, czy nie.
A bez torebki, czuję się jak bez ręki....bezradnie i nienaturalnie......i niezbyt istotne, czy mam tam wiele rzeczy czy nie....bo nawet gdy moja torebka jest prawie pusta, to i tak trudno mi w niej znaleźć dzwoniący telefon .....a gdy mimo wszystko uda mi się ta sztuka za pierwszym razem, to jest to CUD.
A co przechowuję w mojej torebce? Portfel z dokumentami i kartami bankomatowymi,telefon, mp3, klucze z breloczkami, notesik, pomadkę ochronną i krem do rąk, rękawiczki, chusteczki, gumy do żucia.....czasem książkę, jeśli nie mogę się od niej oderwać i liczę na wolną chwilkę....a w weekend, gdy wychodzę z mężem do restauracji, pubu, czy kina....znajdzie się w niej wolne miejsce na jego portfel:)
A poniżej zamieszczam kilka zdjęć z internetu......to niezbity dowód na to, że torebki podkreślają kobiecość kobiet....
Ps. Pozdrowienia dla Anny Marii, która miała szczególny wpływ na powstanie tego wpisu:)
sobota, 12 lutego 2011
Przez Kapadocję autostopem.
Dziś kilka słów o Kapadocji, niezwykłej tureckiej krainie, która miałam okazję zobaczyć na własne oczy.
Nagła zmiana krajobrazu sprawiła, iż przez moment myślalam, że to sen. Ale to nie był sen..To Kapadocja..baśniowa rzeczywistość...Kierowca, który zabrał nas w podróż autostopem właśnie dotarł do celu, który wskazaliśmy na mapie. Czułam się tam jak Alicja w Krainie Czarów.
Caly pobyt w Turcji miał coś z bajkowej, sennej atmosfery. Ktokolwiek zobaczył nas na drodze, machających i proszących o darmową przejażdzkę, zatrzymywał się natychmiast i zapraszał do siebie. Gdy tylko organizował postój, to częstował nas mocną herbatą...po kilkunastu takich szklaneczkach, mieliśmy serdecznie dość....ale nie mogliśmy urazić gościnności naszych dobroczyńców. My też okazaliśmy się przypadkowymi sponsorami - gdyż w jednym z tirów, w zwiazku z pośpiechem przy wysiadaniu, zostawiłam w kabinie moj aparat....
A wracając do Kapadocji....to rozległy teren skał tufowych, które w zależności od wyobraźni obserwatora mogą sie kojarzyć z grzybami, kominami, wydmami itp. Im bogatsza wyobraźnia, tym bardziej zaskakujące mogą to być formy.
W tych miękkich, plastycznych skałach, począwszy od 3000 roku p.n.e. wydrążono system miasteczek; z domami, kościołami, korytarzami. Zamieszkiwali je chrześcijanie, którzy ukrywali się przed prześladowaniami. Większość mieszkańców opuściła swe skalne domostwa w latach 70 XX wieku. Są jednak wyjątki. Widziałam kilka skalnych domów, w których wciąż tętni życie. W większości z nich mieszczą się teraz restauracje, bądź hotele, ale w niektórych wciąż mieszkają rodziny. W jednym z nich na ścianie przy wydrążonym oknie wisi zardzewiała antena satelitarna, na tzw. parapecie stoją doniczki z kwiatami , a przed domem biegają dzieci.
niedziela, 6 lutego 2011
Czarodziejskie miejsce!!!!!
I znów całkiem przypadkiem, przeglądając Elle Decor natrafiłam na niezwykłe miejsce - Lost Gardens of Heligan. Ogrody te to skarb i duma Kornwalii; jedno z najpiękniejszych dziedzictw botanicznych Anglii. Któż by pomyślał, że ta baśniowa kraina została opuszczona przez tych, co ją stworzyli.....
W wyniku zaniedbań, związanych z wybuchem I Wojny Światowej dzikie, wszędobylskie pnącza bluszczy i cierniowe ramiona jeżyn, jak zielonym welonem pokryły "sleeping beauty". Po latach zapomnienia Tim Smit wraz grupą wolontariuszy wyrwał to niezwykle miejsce z głębokiego snu i odkrył na nowo. Dzięki niemu każdy z nas może się przekonać, że Heligan is so much more than just a garden; it is a place in the soul. Dziś, spacerując wśród tropikalnych palm, bambusów i bananowców możemy podziwiać wyjątkowe rzeźby Susan Hill, m.in. Giant's Head i The Mud Maid.

zdjęcia: maycoll.co.uk, bloggerbase.com, flickr.com, oddee.com, faenation.com, nationalgeographic.com
piątek, 4 lutego 2011
Fota Wildlife Park - z kamerą wśród zwierząt :)
Dziś zabieram Was do 70 - akrowego zoo, do którego możemy się wybrać w drodze z Cork do Cobh. Jest to wyjątkowe miejsce, gdzie zwierzęta cieszą się swobodą, na jaką nie mogą liczyć te, żyjące w typowym zoo.....Jedynie gepardy trzymane są tu w klatkach, bo to raczej groźne kotki z pazurem:).....Spotkanie oko w oko....face to face...zapewnia niezapomniane wrażenia. Na swojej drodze możemy spotkać plującą lamę, małego pingwina (nawet nie zdawałam sobie sprawy, że są aż tak malutkie), czy kangura, który podskakując, zajada się listkami z krzaka:). Mój mąż Marek musiał uciekać przed jednym ptaszyskiem, zwanym pelikanem, które bardzo nerwowo zareagowało na propozycję wspólnego zdjęcia:)...było to dość komiczne widowisko..z góry uspokajam, że nic złego nie spotkało ani Marka, ani pelikana :).Jednak najzabawniejszy widok zapewniła nam żyrafa, która aby załapać się na małą przekąskę, musiała wykonywać akrobacje w postaci pseudoszpagatów.....trzeba przyznać, że to była bardzo giętka, wysportowana żyrafa.......Niestety żyrafom łatwiej jeść prosto z drzew..ale co zrobić, gdy ich brak dookoła...można wtedy jedynie liczyć na trawę, ścielącą się pod stopami,,,ale by ją zdobyć, trzeba się schylić.....a bywa to naprawdę trudne w przypadku długonogich i długoszyjnych zwierzaków.

Subskrybuj:
Posty (Atom)