czwartek, 6 stycznia 2011

Podróżowanie fajne jest

Podróż przecież nie zaczyna się w momencie, kiedy ruszamy w drogę, i nie kończy, kiedy dotarliśmy do mety. W rzeczywistości zaczyna się dużo wcześniej i praktycznie nie kończy się nigdy, bo taśma pamięci kręci się w nas dalej, mimo że fizycznie dawno już nie ruszamy się z miejsca. Wszak istnieje coś takiego jak zarażenie podróżą i jest to rodzaj choroby w gruncie rzeczy nieuleczalnej.         R. Kapuściński
    zdjęcie z internetu

 Krym jest takim miejscem, do którego chętnie powracam myślami. Do dziś pamiętam zapach lawendy, który wyszedł mi na spotkanie już w momencie otwierania drzwi autobusu....To był przystanek Bakczysaraj....te nazwy....od razu robi się w głowie powtórka z matury....Adam Mickiewicz "Stepy Akermańskie"; Bakczysaraj, Czufut-Kale, Czatyrdah...ten orientalizm nazw i miejsc  zderza się tam z komunizmem i jego pamiątkami...dookoła mnóstwo pomników celebrytów ówczesnego czasu....Do dziś jeżdzą tu zardzewiałe autobusy i trolejbusy, które pamiętają zamierzchłe czasy  (w Symferopolu jest najdłuższa linia trolejbusowa na świecie!!!). Poza tym tylko na Krymie miałam okazję zobaczyć niepowtarzalną, a zarazem szkaradną  plażę, z której do morza schodzi się schodami!!!! komunistyczny design,  czyli im więcej betonu, tym lepiej.. Chyba w żadnym innym kraju nikt nie wpadł na ten genialny pomysł, by na plaży  wylać cement! 
W sklepach można spotkać ekspedientki liczące na liczydłach, a na ulicy panie serwujące kwas chlebowy prosto z beczki....A propos beczki - mile wspominam wino ukraińskie...można wypić sobie szklaneczkę na miejscu, bądź zakupić plastikową butelkę na wynos. mniam....a piwo można kupić w kiosku ruchu....
I nie mogę zapomnieć smaku bakłażanów, które przyrządzane  w róznego typu marynatach, są wystawiane na pokuszenie na ukrainskich targowiskach. Ich smak i aromat nie ustępuje  włoskim karczochom, czy pomidorom w zalewie. A pyszne pierożki domowej roboty mozna zjeść w trakcie podróży liniami PKP, na jednym  z postojów. A gdy się wysiądzie już na docelowej stacji, i nie wiadomo, w którą stronę póść...to nie ma sprawy, bo babuszki oferują też tanie noclegi u siebie w domu.  Ma się wrażenie, że czas tam płynie w innym tempie- wolniejszym i przyjemniejszym, w miejscu, w kórym ciekawskich świata wita babcia z talerzem pełnym smacznych kąsków. (nie za darmo wprawdzie, ale tanio tu jak barszcz, jakby to moja mama rzekła).









   powyższe zdjęcia z mojej podróży na Krym

4 komentarze:

  1. Ja wspominam Krym niestety przykro, chociaż jego piękno zostało mi w pamięci na zawsze. Byliśmy we wczesnych latach 80:) Mój mąż był przetrzymywany za przekroczenie prędkości i za to, że miał długie włosy (ma je do dziś)i bordowe spodnie! Przez milicję został nazwany "czudok":)) wyobraź Sobie jakie to były czasy!:)) Straszne!

    OdpowiedzUsuń
  2. Przykro mi, że Krym przypomina Ci o takich przykrych chwilach....może czas zrewidować te wspmnienia i wybrać się tam ponownie w poszukiwaniu pięknych widoków i miłych ludzi ...poza tym ludzie ciągle patrzą na innych przez pryzmat ich wyglądu zewnętrznego.....mojemu mężowi ktoś raz powiedział, zę nie będzie z nim rozmawiał, póki nie zetnie włosów....

    OdpowiedzUsuń
  3. oj... zaraziłaś mnie tą podróżą... tzn. zarazili mnie juz wcześniej znajomi, którzy nie mogą tak jak Ty jej zapomniec i w tym roku wybierają sie tam ponownie...

    OdpowiedzUsuń